poniedziałek, 31 grudnia 2012

Torebka

Wreszcie skończyłam!
Torebka ma moje ulubione kolory: brązowy i zielony
Oraz uroczy kwiatek

Oficjalnie bardzo dziękuje mamie, mistrzyni maszyny do szycia. Dzięki niej koniec wygląda tak jak wygląda i mam nadzieje, że dłużej wytrzyma.

Zgłosiłam się również do candy na mirrorowisko.blogspot.com


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Kolekcja zawieszek w nowej oprawie

Moja kolekcja zawieszek od herbaty leżała sobie ukryta w kartoniku. I może się nie kurzyła, a ale oka cieszyć nie mogła.W końcu trafiła na półkę w nowej oprawie ze starej oprawy lustra:)   

sobota, 22 grudnia 2012

Duży projekt- torebka

Wszystkie moje torebki pamiętają lepsze czasy, gdy nie były poprzecierane, zamki działały a drobne elementy ozdobne nie zapodziały się niewiadomo gdzie. Zamiast po raz kolejny je naprawiać, postanowiłam sama sobie jedną uszyć.
 Na razie mam już front torebki z kieszonką na telefon...

...i kwiatkami

Poza tym zauważyłam że przegapiłam Giełdę Minerałów. Szkoda. Nawet jeśli nic nie kupowałam, czas spędzony wśród tych cudeniek nie był stracony. A czasem zdarzyło się kupić jakieś surowce. 
Kolczyki i naszyjnik z Piaskiem Pustyni


niedziela, 16 grudnia 2012

Słodziutko:)

W ostatnią sobotę wybrałam się z Sonią na zwiedzanie Willi Caro. Dobra okazja, przecież wszystkie muzea w Gliwicach mają wejścia w soboty za darmo. A po zwiedzaniu- wizyta w Manufaktura Cupcakes. Przepyszne cudeńka i przemiła obsługa. Na pewno wpadnę tam znowu:)

Z jagodami. Dobrze, że dotarła nowa porcja, bo byśmy się pokłóciły;)


A to kiepskie zdjęcie. Niestety nie zdążyłam zrobić drugiego przed zjedzeniem:) Pychotka z toffi i cini minis.

A szydełko w ciągłym ruchu. Mam nadzieję, że skończę niebawem. Niestety mam też nadzieję matematyczną, czyli kolokwium ze statystyki. Wisi to nade mną jak topór katowski, trzeba w końcu za nią wziąć.

wtorek, 11 grudnia 2012

Robie na szydełku:)

Skończyłam dwa naszyjniki na szydełku. Jak na to, że tydzień temu po raz pierwszy robiłam słupki i półsłupki wydaje się że efekt jest do przyjęcia. Oczywiście cały czas muszę trenować.

To mój pierwszy twór.

A to drugi:)
A teraz odkryty na balkonie nowoczesny wazon. Najmodniejszy w sezonie zimowy. W domowych warunkach wytrzymuje pół godziny.




poniedziałek, 10 grudnia 2012

Powiew lata

Robię właśnie pierogi, a zima i monotonne lepienie skłania do wspominania. I tak przypomniały mi się pierogi z jagodami które zrobiłam w wakacje. Hmm... szkoda że to raczej nie sezon na jagody. Chyba że mrożone:)
I od paru dni próbuje swoich sił w szydełkowaniu. Efekty wkrótce.

niedziela, 9 grudnia 2012

sobota, 8 grudnia 2012

Lampka

Oto mój parapet. Mieści się na nim kocia jadalnia, ale nie tylko. Parapet nie był niczym ciekawym- za oknem mam balkon i wiecznie wiszące pranie, a wątpliwie przyjemny widok na plac zabaw opanowany przez młodzież degustującą trunki różne- od FRUGO po szklaneczkę czystej i to nie wody zasłaniały dodatkowo dwa talerze satelitarne (nasz i sąsiadów). Dlatego częściej był zasłonięty żaluzją i nie używany. W pokoju i tak ciemno, to po co okno?
Akurat wtedy trafiło się że widziałam u kogoś lampę z bursztynowym naszyjnikiem. Wróciłam do domu, popatrzyłam tępo na bezużyteczne szpargały  i po chwili styki zaskoczyły.
Tada! Lampka z naszyjnikami ozdobiła mój parapet. Okazało się nawet, że działa:) Dodałam kilka bibelotów skrywanych w kartonach i mój parapet wygląda już coraz lepiej. Przy ostatnim myciu okien zamiast firanki pojawiła się robiony na szydełku przez pra-prababcię obrus.

czwartek, 6 grudnia 2012

Spotkanie z Różowym Słoniem

Ellen nie miała pojęcia kiedy zaczął za nią chodzić. W pewnym momencie zauważyła po prostu, że jej cień jest wielki i okrągły
- Nie! To nie możliwe! Nie mogłam się aż tak roztyć!- Tupnęła nogą oburzona i rozejrzała się żeby znaleźć kogoś kto potwierdzi, że jej jeansy nie rozciągnęły się i wchodzi, z trudem bo z trudem, w rozmiar 40.Nim złapała przechodzącego właśnie chodnikiem staruszka w drucianych okularach dostrzegła za sobą różową masę. Dała sobie spokój z łapaniem staruszka i odwróciła się w stronę różowego obiektu.- Co ty tu robisz?
Różowy słoń tylko się uśmiechnął.
- Nie rzucaj swojego cienia na mój cień bo będę miała kompleksy!- Powiedziała i odwróciwszy się na pięcie odeszła. Spojrzała jeszcze przez ramię.
Słoń stał tak jak stał, był różowy i uśmiechał się szeroko.
Zastanowiła się chwilę. To musi być jakiś dziwny gatunek. Różowy. Ale czy to różowy afrykański czy różowy azjatycki? W każdym bądź razie, słoń to słoń, a słonie nie powinny stać na chodniku. Wszyscy musieli albo przeciskać się pod odrapaną ścianą, albo wchodzić na ulicę. Przy tym ostatnim istniałaby w normalnych okolicznościach groźba wpadnięcia pod samochód, jednak kierowcy stali w korku i podziwiali różowego stwora.
Słoń w ogóle nie zwracał uwagi na ludzi, którzy przecież zwracali uwagę na niego. Uśmiechał się i Ellen zdawało się, że jest rzeźbą.
-Aha! To jakaś uliczna wystawa sztuki nowoczesnej!- Wykrzyknęła zadowolona że wyjaśniła fenomen różowego słonia. Słoń jednak jakby nie chciał być wyjaśnianym fenomenem podbiegł machając wesoło uszami i usiadł zaraz przed nią.- Ty nie istniejesz.- Wyjaśniła mu rzeczowo i bez ogródek. Lepiej żeby powiedział mu to ktoś teraz niż miałby się o tym przekonywać na własnej nieistniejącej skórze. Słoń pochylił głowę w prawo, przestał się uśmiechać i uderzył ją z trąby w brzuch.- No dobrze, dobrze! Istniejesz!- Musiała ugiąć się pod niewątpliwą siła tego argumentu.- Pewnie jest ci zimno?- Zapytała, wiedząc, że nawet słonie o tak oryginalnej barwie pochodzić muszą z cieplejszego klimatu.
Słoń z entuzjazmem pokiwał głową, Ellen zabrała go więc do siebie.
-Tylko dokładnie wytrzyj nogi!- Zażądała przed drzwiami do mieszkania- Na tak wielkich nogach wniósłbyś mi do mieszkania liści z połowy drzew w mieście.
Jeśli słoń obraził się za tak przerysowane stwierdzenie, nie dał tego po sobie poznać. Grzecznie wytarł nogi o zielono-rudą wycieraczkę i wszedł do przedpokoju.
Wtedy Ellen zdała sobie sprawę, że nie o wszystkim pomyślała, gdy zdecydowała się sprowadzić słonia pod swój dach.
Na szerokim parapecie wyłożonym poduszkami wylegiwały się dwa koty. Szary, nazwany Świnką z racji niesamowicie różowego noska, oraz Nem, brązowo-czarny z długą wiecznie poplątaną sierścią. Kotki te niechętnie przeciągnęły się słysząc przekręcanie klucza w zamku i leniwie podeszły do drzwi, w chwili gdy stanął w nich Różowy Słoń. Nem rzuciła się na przybysza z pazurami, a Świnka usiadła w drzwiach do pokoju i zaczęła żałośnie miauczeć.
-Nem! Spokój! Ten słoń jest naszym gościem!- Uspokajała wojowniczą kotkę zabierając ją i jej pazury od słonia. Kiedy już sytuacja na tym polu wydawała się opanowana, zajęła się coraz głośniej zawodzącą Świnką.- Ciiii... świneczko, nie dam słoniowi zjeść twojej karmy.- Powiedziała głaszcząc ją po łepku.- Jak wy się zachowujecie? A co z gościnnością?- Mówiła do kotek. Świnka była już udobruchana, Nem tylko prychała na obcego.- Już spokojne? Dobrze. Moje drogie, to jest Różowy Słoń. Różowy Słoniu, to jest Świnka i Nem. -Po dopełnieniu tej formalności otworzyła drzwi do kuchni. Kotki zupełnie już zapomniały o tym że w ich przedpokoju stoi jakiekolwiek obce zwierze, a tym bardziej o tym, że jest ono różowe i zajmuje całkiem sporo przestrzeni. Nie można im się z reszta dziwić. W kuchni było mnóstwo smakołyków, w tym zamknięte szczelnie w słoiczku zielone oliwki. Codziennie każda z nich dostawała po jednej oliwce, a prawdziwym świętem był dzień kiedy Ellen kupowała nowe. Zawsze kilka z nowego woreczka nie mieściło się do słoiczka i można było zjeść nadmiar.
Ellen krojąc oliwkę na mniejsze kawałeczki, poganiana niecierpliwymi miauknięciami zastanawiała się co też mogą jeść Różowe Słonie. Chyba owoce... ale czy wszystkie?
Odpowiedzi udzielił sam zainteresowany. Słoń stanął w drzwiach kuchni(dalej wejść nie mógł, te drzwi były akurat węższe) i sięgając trąbą najdalej jak mógł sięgną do koszyka z owocami i wyciągnął różowego grejpfruta. po czym spałaszował go ze smakiem.
-Czyli Różowe Słonie jedzą różowe grejpfruty?- Zapytała słonia. Zwierzę potrząsnęło wesoło uszami i znowu się uśmiechnęło.
Koty wesoło jadły oliwki, słoń zjadał już drugiego grejpfruta, a Ellen przyglądała się temu wszystkiemu. Wariatka. Straszna z niej wariatka. Spotyka na ulicy różowego słonia, sprowadza go do domu i karmi grejpfrutami!
Za oknem panowała już stosowna do pory roku szaruga, a w nocy zapowiadali przymrozki. Słoń musi zostać, przynajmniej na tą jedna noc. Najważniejsze to być konsekwentnym, nawet w szaleństwie.
- Gdzie ja cię położę spać?- Zastanowiła się na głos. Ona swojego łóżka nie odda, wątpiła, żeby kotki oddały woje legowisko przy oknie. Słoń jednak znowu sam rozwiązał problem który sprawiła jego osoba. Wszedł do pokoju i ściągną z kanapy narzutę i poduszki, po czy ułożył je w kąciku pod telewizorem.- Widzę, że sam dałeś sobie radę. Nie jesteś kłopotliwym gościem.- Powiedziała głaszcząc go po różowej szczecince na głowie. Przykryła go polarowym kocem i rozłożyła sobie kanapę.- A może juro okaże się, że to był tylko dziwny sen?- Zastanowiła się na głos wyłączając lampkę. W pokoju nastała ciemność, a Ellen zastanawiała się czy to dobrze jeśli to jest sen czy też źle? Po chwili jednak zasnęła, śniąc o stadach różowych słoni kradnących grejpfruty z koszyków.

środa, 5 grudnia 2012

Afrykański zestaw

Metodą decoupage ozdobiłam notes, notesik i pudełko. Bardzo lubię te kolory, co zresztą widać po tapecie w pokoju:)

wtorek, 4 grudnia 2012

Biletowy zestaw

Moja siostra miała w szufladzie pełno biletów pozbieranych na szkolnych wycieczkach. Z pomocą tekturki i kleju zmieniły się w notesik i zakładkę do książek.


poniedziałek, 3 grudnia 2012

Zimowy post

Zimowa aura, zimowe opony, zimowe buty, zimowe kurtki... spadł śnieg, nastał więc czas refleksyjnego odśnieżana auta ("A mogłam wyjść wcześniej! Jechać autobusem!"), ślizgania się po chodnikach, panicznego szukania rękawiczek i popijania gorącej czekolady. Jest więc to czas na zimowy post pingwinkowy. Pingwinki są jeszcze malutkie szare i pierzaste:)
 

Musze nauczyć się robić lepsze zdjęcia. Niestety mam do dyspozycji tylko telefon, ale robię co mogę, żeby choć trochę fotki przypominały rzeczywistość. 



sobota, 1 grudnia 2012

Felis Catus

Kocia Farma udowadnia, że zasługuje na swoją nazwę. Oto nowe kocie kolczyki z modeliny.



Oraz wiersz androida Daty z serialu Star Trek:Następne Pokolenie o jego kocie. Uroczy wierszyk:)

Oda do Spota
Felis Catus brzmi nazwa encyklopedyczna
Endotermiczny czworonożny mięsożerny z natury
twe zmysły wzroku węchu i słuchu pozwalają ci sprawnie polować
Intrygują mnie oscylacje sub-wokalne które używasz do nadawania,
Szczególne upodobanie do rytmicznego gladzenia futra stanowiące przejaw uczucia
Ogon zdaje się niezbedny do pokazów akrobatycznych
-nie byłbyś tak zwinny bez tej przeciwwagi-
Mimo, że nie przemieszcza ciała często ujawnia stan twoich emocjii
O Spocie! Złożone formy twego zachowania świadczą o dobrze rozwinietej świadomości
Mimo że nie jesteś inteligentny i nie myślisz abstrakcyjnie, uważam cię za prawdziwego przyjaciela.